wszystko jedno i pusty śmiech?



Stoję na balkonie, w jednej ręce mam kubek z kawą albo butelkę piwa, w drugiej coś innego i się śmieję. Tak po prostu, trochę szczerze, trochę ironicznie, trochę z zażenowaniem. Dlaczego? Bo przypadkiem pomyślałam sobie o moim życiu, a nad przeszłością nie ma co ubolewać, bo i tak jej się nie zmieni. Raczej rozkminiam to, co dały mi wszystkie wydarzenia, decyzje, znajomości, nawet głupie zbiegi okoliczności, jak bardzo mnie zmieniły oraz to, jak bardzo jedna głupota może mieć wpływ na wszystko.

Jestem innym człowiekiem niż byłam rok temu, kiedy po maturze rejestrowałam się na uczelnie, a  w końcu musiałam podjąć ostateczną decyzję. Teraz wybrałabym całkiem inaczej, ale jak zwykle pojawiło się małe wyjście awaryjne i wykorzystam je, choćbym miała stanąć na głowie. Tak czy inaczej ten rok nie będzie straconym czasem, bo wiele mnie nauczył. Każdy dzień czegoś uczy.

Nadal stoję na balkonie, a może już siedzę, patrzę na chmury, które przybrały niepowtarzalne barwy przez zachodzące słońce. Tym razem myślę o ludziach. O tych, którzy byli, są, o tych ważniejszych i mniej ważnych. Relacje się rozpadają, niektóre zrywam sama, czasem lgnę do każdego, kto okazuje choćby minimum przyjaznych uczuć wobec mnie, ale na szczęście szybko trzeźwieję. Patrzę na te wszystkie znajomości i znów wybucham śmiechem, bo tyle przyjaźni miało być na zawsze, a z tyloma osobami miałam nie nawiązywać znajomości... Czasem obserwuję tych, którzy w jakiś sposób choćby przez moment byli mi bliscy, a przynajmniej tak mi się wydawało, śmieję się jeszcze bardziej, tym bardziej niczego nie żałując. Czasem mam nosa do ludzi, a uczucia to w ogóle zabawna sprawa. Niektórym wystarczy nawet niecały miesiąc, a ja sobie obserwuję i jestem tylko i wyłącznie zażenowana. Gdybym wierzyła w jakąś siłę wyższą, to właśnie podziękowałabym jej za to, że w odpowiednim momencie oddała mi mój rozumek.

Słońce już zaszło i skończyło malować na niebie, ja nadal korzystam z wieczoru. Mogłabym być gdzie indziej, ale jestem właśnie tu i teraz i jakoś szkoda mi czasu na żałowanie czegokolwiek. Już nie jestem tą zahukaną dziewczynką, z jednej strony pewną siebie na tyle, że aż zarozumiałą, ale z drugiej kompletnie nieumiejącą odnaleźć się w gronie rówieśników. Dawne czasy, teraz nadal jestem zarozumiała, czasem pewna siebie na tyle, że aż butna, ale odnajduję się lepiej wśród ludzi, już umiem rozmawiać prawie z każdym. Czasem wracam do domu i chowam się pod kołdrą tudzież kocykiem, ale przecież każdy potrzebuje czasu dla siebie.

Po raz ostatni nabieram wieczornego powietrza w płuca i po raz ostatni krzywo się uśmiecham. Nadchodzą kolejne zmiany, znów duże. Za jakiś czas znów stanę na jakimś balkonie, dachu czy usiądę na parapecie i uświadomię sobie, że znów jestem innym człowiekiem. Takie życie.



Komentarze

Popularne posty